niedziela, 2 lutego 2014

Melodia podróży

Moim wewnętrznym autobusem, kieruje już tylko nadzieja 

Stał na tym samym przystanku, co każdego ranka i czekał na ten sam numer autobusu, który przyjeżdżał zawsze o tej samej godzinie i niezwykle rzadko się spóźniał. Mógł na niego liczyć jak na przyjaciela. Pojazd dowoził go bezpiecznie i na czas w odpowiednie miejsce. Bilet miesięczny w jego portfelu był jednym z ważniejszych rzeczy się tam znajdujących. Mimo codziennej monotonii, lubił te podróże, w których odnajdywał spokój. Spędzał w autobusie około 3 godziny dziennie, ale nigdy nie uznał tego czasu za zmarnowany.


Niespodzianki to rzecz kontrowersyjna. Większość je lubi, wielu mówi, że ich nie lubi, chociaż jest inaczej. Są też tacy, którzy szczerze ich nienawidzą. Kim jest człowiek, który nie chce być zaskoczony? Co to za gość, który woli rutynę i przewidywalność? 


Tego dnia o 7:14 widział nadjeżdżający, długi żółty pojazd i ludzi, którzy wychodzili spod dachu przystanku, kuląc się pod wielkimi kroplami listopadowego deszczu. Kierowca podjechał powoli, aby nie ochlapać i tak już w większości przemoczonych pasażerów.
Walka o miejsca siedzące już się rozpoczęła. Chłopak, który był z natury łagodnie usposobionym pacyfistą, musiał się pogodzić z tym, że najbliższe minuty spędzi oparty o poręcz w centralnej części autobusu.
Zdawał sobie sprawę, że za jakiś czas kilka miejsc się zwolni i będzie mógł usiąść i dokończyć czytanie ostatnio zakupionej książki, stojąc nie miał do tego warunków.
Wyciągnął z kieszeni pożyczone od brata słuchawki i podłączył do telefonu. Wszedł w odtwarzacz i zaczął szukać jakiejś piosenki, która byłaby w stanie oddać nastrój, w którym się znajdował.
Green Day rozbrzmiał mu w uszach, słysząc pierwsze dźwięki, mimowolnie uśmiechnął się pod nosem.
Od czasu, gdy wsiadł do autobusu, minęło już kilkanaście minut, a wszystkie miejsca dalej były zajęte. Dopiero po chwili, w momencie, gdy pojazd zatrzymał się na kolejnym przystanku, dostrzegł poruszenie w tylnej części autobusu. Starsza kobieta opuściła swoje miejsce, a on zwietrzył szansę na usadowienie się na pustym fotelu. Zmierzał już na tył pojazdu, gdy ktoś niespodziewanie usiadł na upatrzonym przez niego miejscu. Znowu porażka. Kto tym razem był sprytniejszy? Skierował wzrok na osobę, która sprawiła, że będzie musiał jeszcze trochę nadwyrężyć młode nogi. Zobaczył dziewczynę, młodą brunetkę o kręconych włosach. Złość i niechęć ustąpiły zafascynowaniu.
Następne kilkanaście minut minęło mu na obserwowaniu atrakcyjnej studentki (jak wywnioskował po stosie notatek, które trzymała w rękach). Kiedy podniosła głowę i dostrzegła jego wzrok, wydawało mu się, że lekko się zaczerwieniła. To był tylko moment, potem wróciła do swoich notatek. Kiedy siedzący obok niej facet przy oknie, wstał i wysiadł na kolejnym przystanku, ona od razu przesunęła się do szyby i zerknęła w kierunku chłopaka, jakby zapraszając go, aby ten usiadł obok niej. Ruszył natychmiast, w końcu stał już jakiś czas i cieszył się, że wreszcie będzie mógł posadzić swoje cztery litery na fotelu.
Wyciągnął swoją książkę i otworzył na stronie, którą ostatnio czytał. Nie mógł się skupić na śledzonym tekście, co rusz zerkał w stronę siedzącej obok dziewczyny, która wciąż studiowała swoje pomoce naukowe. W ten sposób minęło kilkanaście minut, a w głowie chłopaka trwałą burza. Zagadać do niej? Muszę coś zrobić, przecież nie będę się wygłupiał i pisał na spotted, że nie miałem odwagi się odezwać. Do końca trasy autobusu było coraz bliżej, był prawie pewien, że dziewczyna wysiada na samym końcu, szybko obliczył, że zostało mu nieco ponad pół godziny. Coraz bardziej się denerwował, w głowie zaczął sobie układać zdania, którymi mógłby rozpocząć rozmowę. Kiedy już wybrał, wydawałoby się najlepszą wersję, usłyszał głos dziewczyny. - Co czytasz?. Na początku myślał, że to nie do niego, ale przecież nikt inny tu nie siedzi z książką w ręce. Ogarnęła go konsternacja i zakłopotanie. Udało mu się szczęśliwie wyrwać z letargu. - Czytam o Nelsonie Mandeli. 
Rozmowa się rozwinęła, a dziewczyna dała się poznać jako bardzo inteligentna i niezwykle sympatyczna osoba. Dowiedział się gdzie studiuje i obiecał, że spróbuje do niej dotrzeć. Żałował, że wcześniej nie zebrał się na odwagę, czuł, że zmarnował masę czasu na bezproduktywnych dywagacjach, które zaprzątnęły mu głowę.
Czuł się jak tchórz, który nie potrafi nawet zagadać do dziewczyny. Ona zachowała się o wiele dojrzalej i musiał przyznać, że niebywale mu zaimponowała. Rzadko zdarzały się takie przedstawicielki płci pięknej. Przysiągł sobie, że zniweluje swoje słabości, przez które traci tak wiele.

Zwykła podróż autobusem stała się dla niego pewną lekcję. Niezbyt wyrafinowaną, ale niezwykle ważną. W dobie globalizacji, komputeryzacji, fejsbuków, asków i spottedów boimy się wyśmiania, odrzucenia i publicznego szykanowania. Naszym hamulcem jest obawa o to, co pomyślą o nas inni. Warto to zwalczyć, a wiele rzeczy może nabrać nowych kolorów. Dokonamy rzeczy niezwykłych, pomożemy w realizacji pragnień nie oglądając się na krytyków.

Jedni czekają na uśmiech, inni na wypłatę, pan na przystanku czeka na autobus. Ja też czekam.
Czekam aż przyjdzie Co do Czego.

VeB
Arecki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz