środa, 26 marca 2014

SSO - studenckie społeczeństwo obywatelskie

Zawsze dzieliłem ludzi na dwie grupy - tacy, których mógłbym zabić i tacy, za których oddałbym życie.


Jeden tydzień, krótki okres czasu, który na zawsze zmienił moje postrzeganie świata i rzeczywistości. Zdarzyło się wiele, wiele złego. Choć wielokrotnie została przekroczona granica absurdu, to nie zamierzam wysyłać w niepamięć minionych wydarzeń, co więcej zapamiętam tę lekcję i wyciągnę wnioski.

W całej historii świata, ludzie wielokrotnie pokazywali, że potrafią się jednoczyć. Najczęściej motywacją do solidarności był wspólny wróg, wspólny cel, wspólne interesy. W czasach mojego pokolenia nie ma zbyt wiele okazji do przytoczonych aktów społecznych. Żyjemy w świecie poukładanym, w którym problemy wydają się nie mieć znaczenia, gdy rozpatrzymy je w kontekście tego, co działo się jeszcze 30 lat temu.
Czy w takim razie jesteśmy niezdolni do stworzenia społeczeństwa obywatelskiego? Czy życie w kraju stabilnym ekonomicznie i politycznie nie daje nam powodów do organizowania akcji obywatelskich?

Wydarzenia na mojej uczelni dotknęły wszystkich na pierwszym, dziennikarskim roku. Jesteśmy zgrają indywidualistów, każdy ma swoje własne cele, marzenia i aspirację. Pomimo wszystkich dzielących nas różnic potrafiliśmy połączyć siły w walce z niesprawiedliwością i chorymi ambicjami ludzi nam przeciwnym.
Choć więcej było rzeczy negatywnych niż tych pozytywnych w ostatnim czasie, to przynajmniej udało mi się odzyskać, choć częściowo, nadszarpniętą wcześniej wiarę w ludzi. Osoby poznane przeze mnie w ciągu ostatnich 6 miesięcy sprawiły, że jestem innym człowiekiem i czuję się z tym bardzo dobrze.


Przeszłość, przyszłość - jedna litera, a tyle zmienia,
Czasem różnica warta przeoczenia...

VeB,
Arecki








wtorek, 4 marca 2014

Facet w kuchni

Kobieta zamknięta w kuchni pragnie pokoju, facet zamknięty w kuchni pragnie kobiety.


Czy słyszeliście kiedyś takie stwierdzenie, że kiedy mężczyzna umie gotować to znaczy, że dobrze gotuje, lecz kiedy kobieta umie gotować to nie znaczy, że dobrze gotuje?

Czasem próbowałem swoich sił w kuchni i nigdy jakoś nie potrafiłem poczuć się pewnie pośród garnków, patelni, misek i blaszek, a przyprawy wiecznie mi się myliły. Zawsze o wiele bardziej interesowało mnie jedzenie tego, co inni dla mnie przygotują i dziwiłem się ludziom, którzy tak bardzo zachwycają się gotowaniem, uważałem to za stratę czasu, no bo pomyślmy, przyrządzamy coś półtorej godziny, żeby zjeść to w 10 minut, w dodatku trzeba po tym wszystkim jeszcze umyć naczynia. Istny absurd.
Z upływem lat moje podejście nieco się zmieniło. Nie jestem może Makłowiczem czy Pascalem, ale potrafię już w kuchni coś stworzyć. Taka jajecznica już nie sprawia mi kłopotów, a nawet nauczyłem się robić naleśniki, z czego jestem dumny najbardziej.
Dlaczego zmieniłem zdanie o gotowaniu? Cóż, można powiedzieć, że odkryłem pewną rzecz, a mianowicie to, że facet, który potrafi gotować może być o wiele bardziej pociągający. Postanowiłem doświadczalnie sprawdzić moje obserwację i okazało się, że dobrze przyrządzone naleśniki mogą w pewnym sensie być kluczem do serca kobiety, choć radzę potraktować to zdanie raczej z przymrużeniem oka. Mimo, że byłem tym zachwycony, to od tamtego momentu moja wiedza kulinarna specjalnie się nie powiększyła.

Kształtowana przez lata rola społeczna uczy nas, że w pozycji kucharki stawiana jest kobieta, która przyrządza obiad swojemu mężowi, wracającemu do domu po ciężkim dniu pracy. Dzisiaj sytuacja wygląda nieco inaczej, a mężczyźni coraz częściej biorą się za gotowanie. Trzeba im pogratulować odwagi, ponieważ zajmując się kuchnią są narażeni na uszczerbki jeśli chodzi ich ego, no bo istnieje jeszcze sporo stereotypów, które często każą nazywać gotującego mężczyznę pedałem  metroseksualistą. Niemniej jednak zazdroszczę facetom, którzy znają się tak dobrze na gotowaniu, że potrafią zaskoczyć kobietę jakąś wyjątkową i spektakularną potrawą. Z moich obserwacji wynika, że mężczyzna w kuchni działa na kobietę jak afrodyzjak, jest pociągający i ponoć bardzo seksowny. Postanowiłem sprawdzić co na to amerykańscy naukowcy (przecież oni znają się na wszystkim najlepiej) i dowiedziałem się, że dla kobiet obiad przygotowany przez ukochanego mężczyznę jest bardzo ważny, a nawet ważniejszy niż.. seks. Żeby nie być gołosłownym przytoczę statystykę, która mówi, że 77% pań imponują mężczyźni świetnie radzący sobie w kuchni. Mam zatem szansę u 23% kobiet, więc się nie załamuje, ale dobra rada dla wszystkich facetów - Nauczcie się gotować!


VeB,
Arecki